Jeździłem na rowerze z zajechnaym suportem. Średnia bardzo wysoko się trzymała zanim wjechałem w gąszcze, które mnie skutecznie spowolniły do 17 km/h na dłuższy odcinek.
Dzisiaj, bez poprawnosci w pisowni :) Dzien przesmutalem patrzac przez okno na piekna, letnia, deszczowa pogode. Juz mialem dola, caly dzien na dupsku, chcialem gdzies wyjsc, ale bylo pozno bo z nikad pojawila sie 21 na zegarze. Ku mojemu zdziwieniu przestalo padac. No to powtorka z ostatniej nocnej jazdy - chwytam rower i ciula. Jezdzilo sie naprawde przyjemnie i sporo nakrecilem ku zdziwieniu, kilometry doslownie strzelily z bata :) I przestalem sie czuc tak zdolowanie i samotnie. Temperatura spadla dwukrotnie w porownaniu do dnia poprzedzajacego.
Upał, ból głowy, słodka herbata klejąca usta aż nareszcie ból ud. Podczas wyprawy suport zaczął strzelać. Pierwszy raz tak szybko go zużyłem bo po 4 miesiącach.